Najlepsza fasolka po bretońsku

fasolka po bretońsku

Dziś przepis na fasolkę po bretońsku, czyli klasyczny comfort food z dzieciństwa. Jest gęsta, lekko pikantna, rozgrzewająca, pachnąca.

W smaku bardzo podobna do fasolki, jaką pamiętam z mojego domu, ale zdecydowanie bogatsza – ma w sobie więcej przypraw, jest bardziej pikantna, smak jest mocno skoncentrowany. Jest też zdecydowanie zdrowsza – sos jest zrobiony z dużej ilości przecieru pomidorowego (nie tylko z koncentratu), ma w sobie sporo czosnku, pominęłam boczek. Moim zdaniem sama dobra kiełbasa plus odrobina wędzonej papryki zapewnia doskonały smak, nie potrzeba aż tyle tłuszczu (choć uwielbiam boczek, staram się go nie nadużywać 🙂 ).

fasolka po bretońsku

Fasolka po bretońsku to bardzo, bardzo łatwa potrawa, choć samo gotowanie zabiera sporo czasu. Warto zrobić duży garnek – świetnie nadaje się do zamrażania i wielokrotnego odgrzewania.

Czytaj dalej

Sernik czekoladowy ze śliwkami

sernik czekoladowy ze śliwkami

Coś dla wielbicieli mocno czekoladowych, gęstych ciast.

Dzisiejszy sernik jest ciężki, aksamitny, kremowy. W środku ma zatopione namoczone w brandy śliwki – stanowią miłą niespodziankę, lekko przełamującą czekoladowość ciasta. Wbrew pozorom nie jest bardzo słodki – dzięki temu, że używamy gorzkiej czekolady, ma w sobie sporo wytrawności.

sernik czekoladowy ze śliwkami

Jest za to sycący, wystarczy mały kawałek na osobę. I elegancki też – równy, gładki, z warstwą pięknej polewy czekoladowej na wierzchu. Bardzo ładnie kroi się na równe kawałki (również dzięki cienkiej warstwie pełnoziarnistych ciasteczek na spodzie).

Ciasto w sam raz na wielkie rozpieszczanie i przeganianie jesiennych smutków – tyle czekolady na raz każdego wprawi w dobry nastrój.

sernik czekoladowy ze śliwkami

Nie jest ani trudne, ani specjalnie pracochłonne. Na pewno trzeba użyć do niego dobrego sera – ja używam sera do serników Piątnicy (w wiaderku). Jeśli używamy innego, bardziej wodnistego, dobrze jest go odsączyć przez jakiś czas na sicie.

Sernik bardzo długo zachowuje świeżość. Jeżeli jest przeznaczony dla gości, można upiec go dzień lub dwa wcześniej, ale polewę przygotować w dniu podania – będzie wtedy ładnie błyszcząca (z czasem lekko matowieje).

Czytaj dalej

Łatwa domowa chałwa

domowa chałwa

Domowa chałwa jest pyszna. Smakuje trochę inaczej niż kupna, troszkę bardziej sezamkowo, ale je się ją z dużą przyjemnością. Jest miękka, bardzo sezamowa, słodka, ale nie przesadnie. Przygotowanie zajmuje chwilkę – pięć minut podprażanie sezamu, dwie minuty miksowanie, kilka chwil mieszanie.

Na pewno jest dużo zdrowsza, niż kupna. Zawiera niemal wyłacznie sezam (pełen dobrego dla kości i zębów wapnia) i miód (nie cukier, jak zazwyczaj kupne chałwy). Nie ma żadnych niefajnych dodatków.

Można ją wzbogacić pistacjami, migdałami, żurawiną. Dodać odrobinę wanilii, nawet kakao – granice wyznacza wyobraźnia :).

Jeśli więc szukacie zdrowych deserów, domowa chałwa będzie  idealna.

domowa chałwa

Taka chałwa jest dobra sama w sobie, ale można ją też wykorzystać do deserów – np. pokruszoną posypać lody albo napełnić nią połówki brzoskwiń i zapiec.

Czytaj dalej

Blok czekoladowy

blok czekoladowy

Jeżeli któś urodził się w latach siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych ubiegłego wieku, musi go pamiętać. Sztandarowy słodycz naszych mam, zastępujący czekoladę i inne niedostępne słodkości.

Mleczno-kakaowy, bardziej kruchy albo zwarty, z kawałkami herbatników. Deser sentymentalny.Nawet nie wiemy, że za nim tęsknimy, zanim go znów nie spróbujemy.

blok czekoladowy

Nie jadłam go przez wiele lat, później podjadałam dzieciom z przedszkolego podwieczorku na wynos, potem dostałam przepis do wypróbowania. I to był on, ten smak. Troszkę podrasowany, na bogato – z migdałami i suszonymi figami. Ale ciągle ten smak. Uwodzi wszystkich znajomych.

Jedno z moich dzieci lubi go w wersji bez dodatków, drugie z bakaliami, ale bez ciastek. Ja – ze wszystkim. Kompromis jest trudny, ale nie niemożliwy – dzielę masę na 3 części i do każdej dodaję (lub nie) wybrane dodatki. Wszyscy są zadowoleni.

Czytaj dalej

Tapenada (pasta z czarnych oliwek)

tapenada

Lubię klasyczne francuskie przepisy. Pełne masła, warzyw, wina, oliwy, ziół. I smaku. Tradycyjne techniki gotowania, dobre produkty, sezonowość. Często pracochłonne, a przynajmniej wymagające czasu, dzięki czemu składniki łączą się w harmonijną całość. Jak w wołowinie bourguignon, crepes suzette. Czasem potrawa jest szybka w wykonaniu, ale doskonała, dzięki mistrzowskiemu połączeniu składników. Taka jest właśnie francuska kuchnia.

tapenada

I taka jest tapenada. Prowansalska pasta z oliwek, filecików anchois, kaparów i oliwy. Ma w sobie gładką łagodność czarnych oliwek, stanowiących jej bazę, ale i pikantność kaparów i musztardy, słoność i smakowitość anchois. To magiczne rybki – wystarczy odrobina, żeby podkręcić potrawę, wzmocnić smak składników. Działają jak glutaminian sodu, ale nie mają w sobie jego chemiczności, o wiele lepiej też wydobywają smakowitość dania. Można dodawać je do sosów (ja dodaję anchois do sosu pomidorowego), dań jednogarnkowych i past – byle nie przesadzić z ilością.

Przygotowanie tapenady zajmie chwilkę – wystarczy zmiksować razem składniki. Trzeba tylko zadbać, aby były przyzwoitej jakości – prawdziwe anchois w oliwie (nie helskie korzenne), oliwa z pierwszego tłoczenia.

Pastę można zmiksować na zupełnie gładko, ale może nawet lepsza jest zmiksowana grubo, z wyczuwalnymi grudkami. Ma wtedy rustykalny urok.

tapenada

W każdej wersji będzie doskonała do grzanek, można podawać ją jako dip do warzyw lub dodatek do mięsa.

Czytaj dalej