Bakłażan to wspaniałe warzywo – pięknie wygląda, bujnie i imopnująco, świetnie też smakuje. Właśnie teraz jest najlepszy. Dobrze przygotowany jest aksamitny, maślany, ma lekko dymny smak. Doskonale łączy się z cukinią, pomidorami, papryką, czyli wszystkimi warzywami późnego lata. Kocha się z czosnkiem, miętą, makaronem i oliwą.
Z tą ostatnią nawet za bardzo – wchłonie każdą jej ilość jak gąbka, dlatego staram się nie smażyć go na wylanym na patelnię tłuszczu, a smarować oliwą i dopiero wtedy smażyć (a najlepiej piec). W ten sposób wchłanianie oliwy jest pod kontrolą – nie trzeba jej co chwilę dolewać, a bakłażan nie jest ani za suchy, ani za tłusty.
Ale żeby bakłażan był smaczny, musi być naprawdę upieczony/usmażony. Wiotki, miękki i złocisty. Jeśli nie ma się wprawy w ocenianiu na oko, trzeba kawałek po prostu spróbować. Jeżeli czujemy najlżejszy posmak surowizny – nie jest gotowy. To ważne, bo niedopieczony bakłażan jest okropny – zepsuje każde danie. Dobrze upieczony jest wyśmienity.
Plasterki bakłażana upieczone z miętą i czosnkiem można jeść na zimno jako sałatkę, można też traktować je jako dodatek do mięsa (szczególnie do jagnięciny – na zimno lub ciepło).
Czytaj dalej →