Tradycyjny angielski deser, radosna mieszanka pokruszonych bez, kremu i owoców. Nazwę bierze od miejsca, szkoły w Eton, gdzie był zwyczajowo podawany podczas dorocznego meczu krykieta.
Niezależnie od pochodzenia, jest pyszny. Oryginalnie używa się do niego bitej śmietany i truskawek – ja dodałam do śmietany mascarpone i pastę waniliową, a truskawki zamieniłam na świeże maliny, które wreszcie można kupić bez problemu. Na razie jeszcze dość drogie, ale do tego deseru nie potrzeba ich wiele, więc nie zrujnują kieszeni.
Eton mess opiera się na kontrastach – zarówno smaków (słodki krem i bezy, kwaskowate, świeże owoce), jak i konsystencji (lekki, gładki krem, chrupiąca beza, delikatne maliny). Spokojnie można sobie ze składników zrobić bałagan na talerzu (tak ma być, jak nazwa wskazuje), jeśli jednak wolimy elegantszą formę, użyjmy szklanych pucharków (miseczek, szerokich szklanek). Ułożone warstwowo składniki będą wyglądać pięknie i apetycznie, bałagan każdy sobie zrobi na własną rękę.
Krem można zrobić ok. 2 godziny przed podaniem, jednak wszystkie składniki należy połączyć bezpośrednio przed jedzeniem (bezy przykryte kremem miękną po jakimś czasie).