Rabarbar był kiedyś smakołykiem ostatnich tygodni przed wakacjami, dużą jego kępę mielismy na działce (wszyscy mieli rabarbar na działkach lub w ogródkach). Bladoróżowy kompot z włókienkami był królem wakacyjnych stołówek. Chyba nadal (znowu?) jest.
Teraz pojawia się w warzywniakach znacznie wcześniej, jeszcze przed dobrymi truskawkami, razem z pierwszymi szparagami. Na razie kosztuje krocie, ale i tak przy szparagach jest miło swojski i przaśny. I ta nazwa – „rabarbar”. Wesoło grzechocze w ustach, nie sposób się nie uśmiechać.
Moja córka nosi łodygi do szkoły i zjada maczane w cukrze (wiem, rabarbar nie jest do końca zdrowy, niezalecany w nadmiarze – ale sezon trwa tak krótko), ja robię ciasto z orzechów laskowych z kawałkami rabarbaru. Ciasto trochę przypomina biszkopt (również sposobem wykonania), jest miękie i jednocześnie chrupiące, lekko skarmelizowane na wierzchu i bardzo łatwe do zrobienia. W środku – upieczony rabarbar, dający mnóstwo świeżości, odrobinę kwaskowatości i różu.
Ideałem jest, aby kawałki rabarbaru utrzymały się na powierzchni lub w środku ciasta, ale czasem opadają na dno (jak ostatnio u mnie). Dlaczego tak jest, nie wiem – czasem żadne sposoby (np. obtaczanie w odrobinie mąki) nie pomagają. Ale kto by się tym przejmował.
Czytaj dalej →