Łatwe muffiny kokosowe

muffiny kokosowe

Muffinki to chyba najłatwiejszy rodzaj ciastek. W jednej misce łączy się suche składniki, w drugiej mokre, przez chwilę miesza wszystkie razem, napełnia formę i krótko piecze. Nie są to zazwyczaj wytworne wypieki – raczej proste, pyszne małe co nieco. Poradzą sobie z ich zrobieniem nawet dzieci.

Przepisy można modyfikować na milion sposobów – zamieniać rodzaje mąki, tłuszczu, płynu, dodawać owoce, bakalie, czekoladę.

Doskonałe są też muffinki wytrawne – jeszcze gorące, przełamane i posmarowane roztapiającym się masłem.

Ważne są dwie reguły – proporcje składników suchych i mokrych powinny zostać zachowane, składników mokrych i suchych nie można zbyt długo mieszać (tylko do połaczenia składników), bo muffiny zrobią się gliniaste. I tyle 🙂

Najlepsze są w dniu upieczenia (najlepiej jeszcze ciepłe). Na drugi dzień większość traci świeżość, ale można je uratować, podgrzewając w piekarniku.

muffiny kokosowe

Muffinki kokosowe, na które podaję przepis, są drugiego dnia ciągle dobre (choć świeże jeszcze lepsze). Pełne wiórków kokosowych, chrupiące i lekko skarmelizowane na wierzchu, miękkie, puszyste i wilgotne w środku. Niezbyt słodkie. Doskonałe. Można je przyozdobić polewą z białej czekolady (roztopić kawałek białej czekolady w kąpieli wodnej z odrobiną słodkiej śmietanki) i posypać uprażonymi wiórkami kokosowymi lub powtykać kawałki białej czekolady do środka. W obydwu przypadkach użyłabym mniej cukru niż w przepisie – około pół szklanki.

Czytaj dalej

Ciasto czekoladowe z wiśniami i chili

ciasto czekoladowe z wiśniami i chiliKiedy za oknem zima, wreszcie prawdziwa i pełna śniegu, człowiek potrzebuje czegoś na rozgrzewkę. Idealny jest treściwy gulasz, kieliszek czerwonego wina, kubek herbaty. Ciasto też powinno być konkretne i rozgrzewające.

W takich sytuacjach zawsze można liczyć na wilgotne, ciężkie ciasta czekoladowe – rozgrzeją i poprawią humor. Jeśli jeszcze mają w sobie wiśnie i odrobinę chili, rozgrzeją podwójnie.

ciasto czekoladowe z wiśniami i chili

Nie należy bać się chili w tym cieście – fantastycznie współgra z czekoladą, daje tylko bardzo delikatne muśnięcie ostrości, ale to wystarczy, żeby zwykłe czekoladowe ciasto stało się niebanalne.

ciasto czekoladowe z wiśniami i chili

Czekolada użyta do ciasta powinna być w miarę dobrej jakości – te absolutnie najtańsze (np. z Biedronki) nie nadają się, ciasto nie wychodzi dobre.

Czytaj dalej

Tarta z karmelizowanym czosnkiem i kozim serem

tarta z karmelizowanym czosnkiem i kozim serem

Bardzo lubię czosnek w każdej postaci – surowe, posiekane ząbki w sałatkach (np. jako dodatek do pieczonej papryki), przeciśnięty przez praskę dodawany do długo duszonych potraw, a najbardziej może – upieczony w całości w łupinkach. Tak przyrządzony jest delikatniejszy, nabiera dymnego aromatu, świetnie smakuje po prostu wyciśnięty na grzankę lub jako dodatek do pieczonych warzyw.

Chociaż czosnku używam niemal codziennie, do tej pory nie przyszło mi do głowy, żeby go karmelizować. To pomysł z książki „Obfitość” Yotama Ottolenghi, warzywnego mistrza. Dziś więc niech będzie krucha, niezwykła tarta z nadzieniem z dwóch rodzajów koziego sera i ząbkami karmelizowanego czosnku. Taki czosnek jest miękki, delikatny, oblepiony balsamicznym syropem, ale nadal zadziorny.

tarta z karmelizowanym czosnkiem i kozim serem

Tym razem ser pozostawiłam w kawałkach (nie miksowałam go z resztą składników) – jego kawałki są wyraźnie wyczuwalne. Fajne jest to, że nadzienie nie ma jednolitej konsystencji – w jajeczno-jogurtowo-śmietankowej masie zapieczone sa kawałki  kozich serów, co daje przyjemną różnorodność konsystencji i smaku. Ale i tak najważniejszy jest czosnek – skarmelizowane ząbki rozpływają się w ustach, są pikantne i słodkawe jednocześnie.

W oryginalnej recepturze tarta jest dużo bardziej treściwa – jako wypełniacza używa się crème fraîche i śmietanki kremówki. Kuszące i na pewno pyszne, ale ja postanowiłam ją nieco odchudzić – użyłam jogurtu naturalnego i śmietanki 18%. To opcja równie smaczna, a zmniejszająca nieco wyrzuty sumienia. Zmieniłam też ciasto francuskie na kruche – wolę tarty na kruchym spodzie.

Tartę można zrobić dzień wcześniej i odgrzać w piekarniku (nigdy w kuchence mikrofalowej – ciasto straci chrupkość, zrobi się gumowate). Moim zdaniem na drugi dzień jest nawet smaczniejsza.

Czytaj dalej

Klasyczne tiramisu

klasyczne tiramisu

Tiramisu to jeden z moich ukochanych deserów. Gruba warstwa gęstego,  gładkiego kremu z kogla-mogla i mascarpone, biszkopty nasączone kawą i odrobiną migdałowego likieru, gorzka kakaowa mgiełka na wierzchu. Pozornie delikatny, ma w sobie moc – nie jest na pewno niskokaloryczny i lekkostrawny. Potrafię jednak zjeść każdą ilość.

Bardzo, bardzo łatwy w wykonaniu i paradoksalnie bardzo rzadko naprawdę smaczny. Prawie przestałam zamawiać go w restauracjach, zazwyczaj jest niedobry. Nie wiem, dlaczego. Być może to wina nagminnie dodawanej piany  z białek lub bitej śmietany (przez co deser traci kremową konsystencję i swój niepowtarzalny smak), może chodzi o zbyt mocno nasączone biszkopty, może o za dużą ich ilość w stosunku do kremu. Panna cotta wszędzie prawie jest dobra, tiramisu prawie zawsze słabe, a przecież zdecydowanie łatwiejsze :(.

klasyczne tiramisu

Tym bardziej warto nauczyć się przygotowywać je w domu – nie jest pracochłonne i skompilkowane, wystarczy dosłownie kilka wszędzie dostępnych składników, a efekt urzekający.

Tiramisu koniecznie trzeba zrobić dzień przed podaniem i schłodzić w lodówce, wtedy nabierze odpowiedniej konsystencji. Koniecznie trzeba też bardzo dokładnie oddzielić białka od żółtek.

Przepis można modyfikować – zwłaszcza w sezonie owocowym. Bardzo dobra jest wersja z truskawkami – biszkopty moczymy w soku pomarańczowymi, i przykrywamy warstwą truskawek rozgniecionych z cukrem, trochę rogniecionych z cukrem owoców układamy też na wierzchu, zamiast posypywać kakao.

Czytaj dalej

Crème brulée

creme brulee

Klasyczny francuski deser. Przepyszny, waniliowy, gładki krem i kontrastujący z nim skarmelizowany brązowy cukier. Moim zdaniem najlepszy w wersji podstawowej, choć wariacji na jego temat jest mnóstwo – można dosmaczyć deser sokiem pomarańczowym, czekoladą, nawet lawendą.

 Niektórzy mówią, że to po prostu waniliowy budyń, ale to nieprawda. Ma zupełnie inną konsystencję – jest pieczony, nie gotowany jak budyń, nie jest płynny, tylko zwarty i kremowy. Skorupka skarmelizowanego cukru na wierzchu powinna być cienka jak szkło, chrupka i najlepiej ciepła, krem pod spodem zimny i delikatny. Żeby się do niego przebić, trzeba zdecydowanie uderzyć łyżeczką.

Jeżeli więc podadzą wam płynny crème brulée, oznacza to, że się nie udał.

creme brulee

Zazwyczaj pieczemy ten deser w kąpieli wodnej, ja proponuję pieczenie w bardzo niskiej temperaturze, wtedy kąpiel wodna jest niepotrzebna. Ważne, żeby piekarnik nie był zbyt gorący – masa może sie zważyć i powstanie jajecznica brulée, a tego nie chcemy.

Cukier należy skarmelizować za pomocą specjalnego palnika do crème brulée. Tak naprawdę nie da się go niczym zastąpić. W niektórych przepisach proponują wstawienie zimnego kremu posypanego cukrem na chwilę pod mocno rozgrzaną górną grzałkę piekarnika, ale nie wydaje mi sie to dobrym pomysłem. Krem sie rozgrzeje i zrobi bardziej płynny, skorupka też może wcale nie powstać – raczej cukier nierówno się rozpuści. Warto więc sprawić sobie ten specjalny palnik – nie jest drogi, sprzedają go w wielu sklepach ze sprzętem kuchennym. Przyda się pewnie jeszcze wiele razy – deser jest pyszny, efektowny i łatwy w wykonaniu, na pewno bedziecie do niego wracać.

Palniki zazwyczaj są sprzedawane w zestawie ze specjalnymi miseczkami,  okrągłymi i płaskimi. To miłe i przydatne, ale równie dobrze można używać uniwersalnych małych ceramicznych miseczek, nieco głębszych, które można wykorzystać też do innych deserów.

creme brulee

Czytaj dalej