Gotowanie rosołu to magiczna czynność – z wody i żywych, chrupiących lub jędrnych, surowych składników powstaje złocisty, skoncentrowany płyn, pełen zapachu, smaku i wszystkiego, co najlepsze. Idealny na przeziębienie i smutek.
Jest tylko jeden kłopot – niechciane mięsne resztki. Ktoś zawsze zje marchewki, a nawet pietruszki, ale mięsa jest po prostu za dużo. Mam z tym problem. Uważam, że wyrzucanie każdego jedzenia jest niewłaściwe, ale wyrzucanie mięsa jest brakiem szacunku dla zwierząt. Nie jestem wegetarianką, ale mam poczucie, że jedzenie mięsa nie jest do końca w porządku. Tym bardziej jego marnowanie – śmierć kury czy krowy staje się wtedy bezsensowna i tym bardziej smutna.
Dlatego staram się wykorzystać wszelkie mięsne resztki. Z tych z rosołu można zrobić smaczne krokiety albo pyszną staroświecką zapiekankę z ziemniakami.
Ziemniaczana zapiekanka była jednym z ulubionych kolacyjnych ciepłych dań mojego dzieciństwa. Ta, którą proponuję, jest trochę inna (w moim domu robiło się ją z kiełbasą, bez czosnku i groszku), ale równie smaczna, rozgrzewająca i otulająca. Kolejny comfort food. Któż by się oparł przyrumienionym na brzegach plasterkom ziemniaków, chrupiącej i ciągnącej zarazem skorupce sera, przysmażonej cebuli, wesołym groszkowym kuleczkom. Danie prosto z przaśnych lat 80-tych, kiedy jedzenie było proste, ale uczciwe 🙂 .
Zapiekanka świetnie smakuje z kiszoną kapustą i ketchupem – rzadko go używam, ale tutaj pasuje doskonale. Z nim jest jeszcze bardziej stylowo.
Kurczaka można zastąpić wołowiną – dobre będzie każde mięso z rosołu.