Lubię botwinkę – najbardziej w formie zupy lekko zabielanej śmietaną (u mnie w domu mówi się na nią właśnie „botwinka”) z młodymi ziemniakami podawanymi oddzielnie, hojnie posypaną szczypiorkiem i koprem. To klasyk w mojej rodzinie, długie lata ten sposób jedzenia młodych buraczanych listków był dla mnie jedyny.
Z czasem zaczęłam odkrywać, że botwinka może mieć więcej zastosowań – jako baza chłodnika, w sałatkach, jako dodatek do makaronów, risotta. A ponieważ ostatnio wszystko przerabiam na tarty, w tym roku postanowiłam zmienić moją domową botwinkę w nadzienie do tarty.
Proponuję ją na drugie danie, na pierwsze – oczywiście botwinka-zupa. I trzeba się spieszyć – niedługo zniknie ze sklepów.