Tarta cytrynowa z malinami

tarta cytrynowa z malinami

Tarta na wielkie upały. Słodka, ale jednoczesnie kwaskowata i chłodna (powinno się ją przechowywać w lodówce), ze świeżymi malinami. Krem jest aksamitny, wyraźnie cytrynowy, spód delikatny, cienki i kruchy. Ciasto z tych prostych do zrobienia, ale wyglądających i smakujących wytwornie :). Pyszne.

Najlepiej przygotować je 1-2 dni przed podaniem, maliny ułożyć tego samego dnia, kiedy zamierzamy jeść. Jeśli są świeże i nierozmemłane – powinny ułożone na cieście wytrzymać w bardzo dobrym stanie kilka dni.

Jeśli akurat nie ma sezonu na maliny, spokojnie można ułożyć na wierzchu  maliny mrożone (wcześniej wymieszane z cukrem pudrem i rozmrożone) – tylko wtedy zdecydowanie przed samym podaniem na stół.

tarta cytrynowa z malinami

Czytaj dalej

Tarta z powidłami i kandyzowanymi plasterkami cytryny

tarta z powidłami i kandyzowanymi plasterkami cytryny

Mam problem z mazurkami. Z jednej strony często są prześliczne, małe arcydzieła, jak żadne inne ciasta. Z drugiej – równie często niejadalne i przeraźliwie słodkie.

tarta z powidłami i kandyzowanymi plasterkami cytryny

Ta tarta ma zalety porządnego mazurka, bez jego wad. Śliwkowa masa, słodka, ale nie za bardzo, z kwaskowatymi plasterkami cytryny (choć jednocześnie słodkimi – są kandyzowane) na cieniutkim kruchym spodzie. Pyszna i bardzo, ale to bardzo dekoracyjna.

Czytaj dalej

Ciasto migdałowe z syropem z mandarynek

ciasto migdałowe z glazurą pomarańczową

Cytrusy dostarczają tak wiele przyjemności. Ich kształt – wcale nie taki oczywisty. Lekko spłaszczone gładkie kule grejpfrutów, idealnie krągłe pomarańcze, wydłużone na końcach cytryny, luźnoskóre mandarynki i małe twarde kuleczki limonek. Ich intensywne kolory – od jaskrawej zieleni do intensywnego pomarańczu. Słodycz, kwaskowatość, goryczka. Zapach, wbrew letnim kolorom przypominający zimę i świąteczne paczki.

Magiczne jest to, jak wartościowa jest każda część owocu – sama nie wiem, co wybrać. Pełne soku fileciki z pomarańczy czy mięsistą kandyzowaną skórkę, gorzką słodyczą dodającą klasy każdemu daniu.

O wszystkich tych rzeczach myślę, jedząc ciasto. Ciasto jest niebyle jakie – wilgotne, migdałowe (prawie nie ma w nim mąki), lekko lepkie, pełne skondensowanego smaku mandarynek.

ciasto migdałowe z glazurą pomarańczową

Od razu po upieczeniu wydaje się zbyt słodkie, ale nie należy zmieniać proporcji. Następnego dnia i później smaki przenikają się, nabierają głębi i staje się idealne – idealnie miękkie, chrupkie, słodkie.

Jest dobre przez tydzień po upieczeniu, można je przechowywać pod pergaminem. Jeżeli jest przygotowywane na jakąś okazję, lepiej upiec je dzień wcześniej, ale przybrać skórką pomarańczową w dniu podania (skórka wysycha i robi się z niej pyszny, ale nie tak dekoracyjny wiórek).

Uzależniające – trudno poprzestać na jednym kawałku. Skromne i eleganckie. Urocze z lśniącym wierzchem i paseczkami pomarańczowej skórki. Moje kolejne odkrycie z książki kucharskiej „Jerozolima”.

  Czytaj dalej

Klopsiki z bobem, tymiankiem i cytryną

SONY DSC

Ostatnio czytam i oglądam książkę kucharską „Jerozolima”. Dla mnie to smaki w zasadzie obce (oprócz humusu i może czegoś tam jeszcze), ale zauroczyły mnie absolutnie. Piękne zdjęcia – chciałoby się od razu wkładać fartuch, siekać zioła, hojnie sypnąć przyprawy, kroić warzywa, wyciskać sok z pomarańczy i jeść.

Na pierwszy ogień – klopsiki z bobem, tymiankiem i cytryną. Miękkie, niezwykle aromatyczne, delikatne, przełamane kwaskowatością cytryny i chrupką świeżością bobu.

Autorzy książki proszą o pilne trzymanie się przepisów, bo inaczej można je tylko zepsuć. No cóż, trochę zmieniłam, a wyszło przepysznie. Przede wszystkim, co w tym przypadku pewnie jest nie do wybaczenia, użyłam mięsa wołowo-wieprzowego (zamiast wołowo-jagnięcego). Klopsy nie miały charakterystycznego smaku jagnięciny, za to były cudownie kleiste. Bogactwo przypraw sprawia, że właściwie doskonale sprawdzają się różne rodzaje czerwonego mięsa – każde da troszkę inny efekt.

Uprościłam też kwestię bobu – w oryginalnym przepisie połowę bobu w łupinach dodaje się do czosnku i cebuli i dusi w rosole 10 minut, ja (ponieważ miałam tylko bób mrożony, nie taki drobniutki i idealny) po ugotowaniu na półtwardo wrzuciłam go do już gotowych klopsików. Dzięki temu zachował kolor i jędrność.

I jeszcze rosół – idealny jest domowy, ale od biedy może być i z kostki (ja używam czasem kostek ekologicznych, kiedy nie mam rosołu i nie chce mi się go gotować). Tylko wtedy należy przygotować mniej esncjonalny wywar(połowa zalecanej ilości kostek na cała porcję wody) – sos znacznie się redukuje i mógłby być za słony.

Danie można przygotować dzień wcześniej – przed jedzeniem należy dodać  bób i posypać  ziołami.

Klopsiki świetnie smakują z sałatką z pomidorów z cebulą i oliwą, posypanych za’atarem (do kupienia np. w Kuchniach Świata), solą i pieprzem z pitą lub bagietką. Z lekkim czerwonym winem, a w gorące dni – z białym, mocno mineralnym.

Czytaj dalej