Placki z jabłkami

Wróciłam do domu, a tu na drzewie już tylko jedna papierówka. Za to antonówek całe mnóstwo.

Rzadko używam ich do ciast – choć przyjemnie kwaskowate, za bardzo się rozpadają. Są za to świetne na mus jabłkowy do naleśników, a jeszcze lepsze – do placków z jabłkami. To obiad, który szybko przygotowuję dzieciom, kiedy nie chce mi się gotować.

Każdy robi placki w inny sposób, jedni kroją jabłka w kostkę, inni zostawiają duże plastry. U mnie w domu ściera się je na tarce o dużych oczkach. Robię trochę ciasta podobnego do naleśnikowego, dodaję odrobinę cukru waniliowego i mieszam z jabłkami –  to one mają przewagę, ciasto tylko skleja je w jedną całość.

Moje placki są spore, raczej solidne. Nie dodaję do nich ubitej piany z białek – kiedy ciasto jest zbyt lekkie, mam wrażenie, że bardziej naciąga tłuszczem, poza tym – lubię ciężkość i konkretność jabłkowych placuszków.

Placki smakują świetnie i na ciepło, i na zimno. Można je podać z cynamonem, dżemem, miodem, ale i tak najlepsze są ze zwykłym cukrem i jabłkowym kompotem. Tak smakują wakacje.

Czytaj dalej

Makaron z pesto, kurkami i cukinią

Lato to czas kulinarnych dylematów – wszystko jest pyszne, kolorowe, pachnące i zaraz zniknie.

A więc co dodać do makaronu – młoda cukinia, kurki czy świeże pesto z bazylii? Niech będzie wszystko naraz. Cukinia i kurki miło chrupią, bazyliowe pesto zastępuje sos i obłędnie pachnie. Na wierzch garstka przypieczonych, maślanych pinioli. I kieliszek białego wina. A potem obowiązkowo sjesta.

Najlepszy będzie krótki, dość gruby makaron. Ja do pesto najczęściej używam świderków, chętnie pełnoziarnistych, pesto ładnie je okleja.
Czytaj dalej

Affogato – włoski deser z lodów i kawy

„Affogato” po włosku znaczy „utopiony”. Włoski deser „affogato” to waniliowe lody polane gorącym, niesłodzonym espresso. Lody pływają w kawie, wolno się rozpuszczając, na wierzchu tworzy się puszysta, waniliowo-kawowa pianka.

Deser jest pyszny, orzeźwiający (cóż lepiej stawia na nogi w upał, niż mocna kawa i lody), kremowy. I najprostszy na świecie.

Nigdy nie zamawiałam go we Włoszech: po pierwsze, w Toskanii rzadko go podają, po drugie – wydawał się jakiś nędzny, tylko kawa i lody. Jednak w ślicznej włoskiej restauracji w najbardziej uroczym, kalifornijskim nadmorskim miasteczku Carmel kelner powiedział, że musimy spróbować. No i znalazłam deser na tegoroczne upalne lato.

Można go wzbogacić – dodać odrobinę Amaretto, trochę sosu karmelowego, zastąpić kawę czekoladą (zwłaszcza dla dzieci). Ale tak naprawdę najlepszy jest w wersji klasycznej, słodko-gorzkiej. Tylko lody muszą być dobre, a kawa bardzo mocna (nie nadaje się ta z ekspresu przelewowego ani rozpuszczalna).

Czytaj dalej

Owsianka z pieczonymi brzoskwiniami, rozmarynem i migdałami

Ferry Building w San Francisco to cudowne miejsce dla żarłoków – wspaniała ostrygi, dania z  owoców morza i ryb (świetne ceviche), doskonała, prosta kuchnia meksykańska, pyszne lody o niebanalnych smakach, organiczne delikatesy i sto innych opcji. Do tego widok na oddaloną o zaledwie kilka metrów zatokę.

Dobrego śniadania musiałam się jednak naszukać. Możliwości było wiele, ale wszystko za mało śniadaniowe, za tłuste, za jałowe. Pierwszego dnia smutny bajgiel z serkiem i łososiem, drugiego już dużo lepiej.

W uroczej kawiarni Frog Hollow Farm’s serwują prawdziwe śniadaniowe cuda. Ogromne kanapki z awokado, przeróżne ciastka i bułeczki i moją ulubioną oatmeal z pieczonymi brzoskwiniami z własnej uprawy. Na stoliku z cukrem, łyżeczkami i serwetkami słój posiekanych, przyrumienionych migdałów do posypywania owsianki.

Tak więc owsianka z brzoskwiniami, kubek herbaty i stolik przy samej zatoce. Moje ukochane amerykańskie śniadanie 🙂 .

Czytaj dalej

Pełnoziarniste naleśniki z musem jabłkowym

W tym roku mamy klęskę jabłkowego urodzaju. Stare drzewa – papierówka i antonówka- owocują co drugi rok. W tym oszalały. Do tego dwa młode drzewka, też papierówki.

Jem te jabłka do upadłego, przypominają mi wakacje z dzieciństwa. Pachną latem, są soczyste, lekko słodkie. Większość lubi prawie niedojrzałe, chrupiące, ja – te bladożółte, kapiące sokiem, miękkie.

Rozdaję je każdemu, kto chce, przerabiam na kompot (dokładam do niego też ogryzki – jest gęsty i bardziej aromatyczny) i mus do naleśników.

Mus jest prawdziwym hitem letnich śniadań – nie dodaję do jabłek cukru, tylko odrobinę cynamonu. Dzięki temu jest lekko słodki, ale i kwaskowy zarazem, świeży i pyszny.

Najlepiej pasuje do pełnoziarnistych, puszystych naleśników. Są delikatne, miękkie, ale bardziej wyraziste od zwykłych, mają ładny, ciemnozłocisty kolor i delikatnie orzechowy smak. No i są zdecydowanie zdrowsze. Najczęściej używam do nich gotowej mieszanki mąk do pieczenia chleba Lubelli (mieszanka pełnoziarnistych mąk żytniej, pszennej i orkiszowej), jeśli jej nie mam – mieszam pszenną razową z białą w proporcjach 1:1; można poeksperymentować z innymi, sama razowa nie da jednak pożądanej struktury.

Do ciasta dodaję trochę oleju – nie wpływa w ogóle na smak, a dzięki niemu są puszyste i delikatne, długo pozostają miękkie. No i w ogóle nie przywierają do patelni.

Mus trzeba przechowywać w lodówce, nie ma w nim cukru, więc w szafce długo nie wytrzyma.

Czytaj dalej