Wołowina bourguignon

wołowina borguignon

czyli duże kawałki wołowiny długo gotowane w winie, z dodatkiem szalotek i pieczarek.

Rzadko jadam mięso na obiad. Nie dlatego, że nie lubię – z przyjemnością raz na jakiś czas zjem prawdziwy kotlet schabowy czy mielony z ziemniakami, dobry gulasz, pieczonego kurczaka. Ale tylko czasem. Na co dzień wolę warzywa i makarony. Jeśli mam ochotę na mięso, najczęściej jest to plasterek suszonej szynki na pizzy, odrobina ostrego salami, kanapka z dobrą kiełbasą.

 Ale raz na jakiś czas czuję, że muszę zjeść prawdziwy kawałek wołowiny. Dla mnie jest najlepszym z  mięs.

Mięso wołowe jest wyraziste i wymagające. Lubi dobre czerwone wino, oszczędność dodatków. Kiedy pojawia się w posiłku – jest najważniejsze.

Jeśli wołowina, to przede wszystkim stek. Lekko krwisty, z odrobiną masła, kilkoma kroplami cytryny, z grubym pieprzem. Ale jeśli macie chudy kawałek wołowego mięsa, spróbujcie przygotować go duszony w winie z szalotkami i pieczarkami, czyli niezrównaną wołowinę bourguignon. Danie efektowne i pyszne, na super okazje, a przy tym łatwe do zrobienia i podania – można, a nawet należy przygotować je co najmniej dzień wcześniej, tak żeby smaki mogły się porządnie przeniknąć.

Wymaga dobrych składników i chwili uwagi, dobrze jest w miarę dokładnie trzymać się przepisu.

Nie należy pomijać ani zmniejszać ilości masła (zarówno tego do zagęszczenia sosu, jak i do smażenia pieczarek i duszenia szalotek) – jest tu absolutnie niezbędne, to ono w dużym stopniu robi potrawę; francuska kuchnia przecież na maśle właśnie się opiera.

Należy też pamiętać, żeby kawałki mięsa były rzeczywiście duże (nie takie, jak na gulasz). Potrawa gotuje się bardzo długo, mięso znacznie się kurczy – jeśli kawałki będą małe, rozpadną się zagęszczając sos, a w tym daniu fajne jest to, że dostajemy nie sam sos, ale solidne kawałki mięsa z dodatkiem tegoż sosu,  wyrazistego i esencjonalnego.

wołowina bourguignonJeżeli chodzi o wino, Julia Child (to jej przepis) zaleca młode francuskie wino z charakterem i proponuje tym samym popijać potem potrawę. Trochę mi szkoda bardzo dobrego wina do gotowania, a innym niż bardzo dobre szkoda popijać takie danie. Używam więc taniego bordeaux do gotowania (i wychodzi bardzo dobrze), do picia warto podać coś lepszego.

Czytaj dalej

Klopsiki z bobem, tymiankiem i cytryną

SONY DSC

Ostatnio czytam i oglądam książkę kucharską „Jerozolima”. Dla mnie to smaki w zasadzie obce (oprócz humusu i może czegoś tam jeszcze), ale zauroczyły mnie absolutnie. Piękne zdjęcia – chciałoby się od razu wkładać fartuch, siekać zioła, hojnie sypnąć przyprawy, kroić warzywa, wyciskać sok z pomarańczy i jeść.

Na pierwszy ogień – klopsiki z bobem, tymiankiem i cytryną. Miękkie, niezwykle aromatyczne, delikatne, przełamane kwaskowatością cytryny i chrupką świeżością bobu.

Autorzy książki proszą o pilne trzymanie się przepisów, bo inaczej można je tylko zepsuć. No cóż, trochę zmieniłam, a wyszło przepysznie. Przede wszystkim, co w tym przypadku pewnie jest nie do wybaczenia, użyłam mięsa wołowo-wieprzowego (zamiast wołowo-jagnięcego). Klopsy nie miały charakterystycznego smaku jagnięciny, za to były cudownie kleiste. Bogactwo przypraw sprawia, że właściwie doskonale sprawdzają się różne rodzaje czerwonego mięsa – każde da troszkę inny efekt.

Uprościłam też kwestię bobu – w oryginalnym przepisie połowę bobu w łupinach dodaje się do czosnku i cebuli i dusi w rosole 10 minut, ja (ponieważ miałam tylko bób mrożony, nie taki drobniutki i idealny) po ugotowaniu na półtwardo wrzuciłam go do już gotowych klopsików. Dzięki temu zachował kolor i jędrność.

I jeszcze rosół – idealny jest domowy, ale od biedy może być i z kostki (ja używam czasem kostek ekologicznych, kiedy nie mam rosołu i nie chce mi się go gotować). Tylko wtedy należy przygotować mniej esncjonalny wywar(połowa zalecanej ilości kostek na cała porcję wody) – sos znacznie się redukuje i mógłby być za słony.

Danie można przygotować dzień wcześniej – przed jedzeniem należy dodać  bób i posypać  ziołami.

Klopsiki świetnie smakują z sałatką z pomidorów z cebulą i oliwą, posypanych za’atarem (do kupienia np. w Kuchniach Świata), solą i pieprzem z pitą lub bagietką. Z lekkim czerwonym winem, a w gorące dni – z białym, mocno mineralnym.

Czytaj dalej