Są warzywa i owoce, które można jeść tylko przez kilka tygodni w roku. Szparagi, truskawki, czereśnie, młode ziemniaki. I oczywiście botwina – maleńkie buraczki i świeże buraczane listki.
Listki czasem pojawiają sie poza sezonem – malutkie, delikatne, w schludnych pudełeczkach. Nadają się na sałatki, ale nie o to chodzi. Botwinka w sezonie jest bujna i wesoła, wiechciowata. Można z niej zrobić wszystko – chłodnik, tartę, risotto i sto innych dań. Ale zacząć trzeba od zupy – pełnego liści barszczu, lekko zakwaszonego, zabielonego śmietaną, posypanego koperkiem i młodym, ostrym, solidnym szczypiorem (nie żadnym zimowym delikatnym szczypiorkiem).
Taką zupę u mnie w domu nazywało się po prostu „botwinka” albo „boćwina”. Podaje się ją z młodymi ziemniaczkami posypanymi koperkiem, serwowanymi na oddzielnym talerzu. Kto lubi, może je wrzucić do zupy.