Kompot wigilijny budzi skrajne emocje. Są tacy, którzy go nie znoszą. Inni za nim przepadają.
Ja należę do tych drugich. Moim zdaniem jest świetny, żałuję, że pijemy go tylko raz w roku. Zawsze jest go za mało – w ubiegłym roku zrobiłam dziesięć litrów, skończył się w okolicach śniadania drugiego dnia Świąt. Smakuje mi w zasadzie wszędzie, ale uważam, że w moim domu zawsze był najlepszy.
Kompot wigilijny jest niepodobny do żadnego innego napoju – lekko tylko słodki (nie dodaję cukru), lekko wytrawny, z posmakiem dymu, esencjonalny. Ważne są proporcje – najważniejsze są suszone jabłka, ale nie mogą zdominować smaku. Niezbędne są suszone gruszki, trochę śliwek (niektórzy lubią wędzone, ale dla mnie są zbyt intensywne; wolę zwykłe suszone – polskie, kalifornijskie się nie nadają). Warto dodać odrobinę goździków, kawałek cynamonu. Kilka plasterków cytryny, ale nie należy ich zostawiać w kompocie zbyt długo – zrobi się kwaśny.
Podając kompot można ozdobić szklanki skórką pomarańczową i gwiazdkami anyżu – dodają uroku, nie wpływając na smak.
Kompot należy ugotować dzień wcześniej i zostawić w nim owoce aż do całkowitego wystygnięcia – dzięki temu będzie bardzo aromatyczny, zyska głęboki smak. Zaraz po ugotowaniu jest wodnisty i bez wyrazu, nie należy się tym przejmować, owoce powoli oddadzą to, co w nich najlepsze.
Wigilijny kompot z suszonych owoców
(Przepis na 10-litrowy garnek)
Składniki:
1/2 kg suszonych jabłek
35 dag suszonych gruszek
15 dag polskich suszonych śliwek (nie wędzonych)
1/2 laski cynamonu
3 plasterki cytryny
4 goździki
ewentualnie cukier do smaku
Sposób przygotowania:
Owoce wrzucamy do dużego garnka (10-litrowego), zalewamy zimną wodą, dodajemy cynamon i goździki.
Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy jeszcze 15 minut.
Zdejmujemy z ognia, dodajemy cytrynę, po 15 minutach wyjmujemy.
Ewentualnie dosładzamy do smaku (moim zdaniem to zbędne).
Smacznego