Nareszcie są. Jeszcze drogie, jeszcze nie codziennie, ale już za chwilę pełnia krótkiego sezonu. Kiedy pojawiają się zielone szparagi, jemy je niemal każdego dnia.
Zielone szparagi są pyszne, zdrowe i łatwe w obróbce. Przede wszystkim nie trzeba ich obierać. Wystarczy pozbyć się zdrewniałych końców. Robi się to bardzo łatwo – jedna ręką trzeba złapać za gruby koniec, drugą bliżej główki (ale nie za główkę – jest zbyt delikatna) i wygiąć szparaga. Pęknie dokładnie w tym miejscu, w którym powinien. Czasem ułamuje się spory kawałek – nie warto go żałować, jest łykowaty i niesmaczny.
Szparagi kupuję zawsze jak najcieńsze – te są najlepsze. Ale i te grubsze dadzą się zjeść. Ważne, żeby były sztywne, jędrne, o zwartych główkach i intensywnie zielone.
Szparagi można zapiekać, gotować na parze, robić z nich zupę. Wszystko to robiłam (wśród kuchennych gadżetów mam nawet specjalny garnek do ich gotowania), ale odkąd odkryłam szparagi grillowane, inne mi nie smakują.
Przyrządzone na patelni grillowej zachowują smak, chrupkość i kolor. Najlepiej podawać je z jajkiem o płynnym żółtku – maczane w nim główki szparagów to poezja. Może to być jajko w koszulce, nie mniej pyszne, a prostsze w przygotowaniu (choć nieco mniej dietetyczne) będzie jajo sadzone. Do tego kawałek chrupiącej pszennej bagietki i kieliszek chłodnego białego wina.