Bulion rybny jest bardzo przydatny – niezastąpiony w zupach rybnych, risottach z owocami morza, wielu daniach azjatyckich. Oczywiście można użyć gotowego bulionu – płynnego (kiedyś dobry kupowałam w Marks & Spencer, jakiś czas temu jednak zniknął) lub ostatecznie w kostkach (dostępny m.in. w Kuchniach Świata). Żaden z nich nie jest jednak tak dobry i tani, jak domowy.
Nie ma przy nim wiele zachodu. Zazwyczaj jeśli gotujemy rosół, nie jest on może pracochłonny, ale wymaga czasu – mięsny potrzebuje nawet kilku godzin gotowania, aby nabrał odpowiedniego smaku. Rybny ma nad nim tę przewagę, że nie tylko nie potrzebuje wiele pracy, ale i gotuje się go dużo krócej – pół godziny wystarczy, żeby ryby i warzywa oddały to, co w nich najlepsze.
Do przygotowania bulionu potrzebne są warzywa i rybne resztki. Im bardziej nędzne, tym lepiej – najwięcej smaku dadzą rybie łby, ogony i kręgosłupy, ewentualnie małe, ościste rybki. Takie resztki dostaję za darmo w osiedlowym sklepie rybnym – warto zapytać, oni je i tak wyrzucają.
Aby bulion był smaczny i aromatyczny, trzeba dodać zioła – tymianek (najlepiej świeży, ale suszony też będzie dobry) i nasiona kopru włoskiego (ich lekko anyżkowy zapach pasuje do rybnego wywaru).
Gotując bulion, warto przygotować od razu większą porcję – można go zamrozić i wykorzystać później.