Zaczynamy 🙂
Na początek niech będą bułeczki cynamonowe. Pulchne, maślane i pachnące, doskonałe na ponure lutowe dni.
Polubiłam bułki cynamonowe w Sztokholmie, kupowałam je w małej piekarni naprzeciwko hotelu. Dużo o nich czytałam – zajadają się nimi w skandynawskich kryminałach i książkach dla dzieci.
Długo szukałam naprawdę dobrego przepisu – ten jest idealny. Ciasto lubi długie wyrabianie rękami, ale to sama przyjemność – jest gładkie, ciepłe i miłe, można podjadać w trakcie (moje dzieci twierdzą, że te bułki są najlepsze w stanie surowym i jest w tym sens).
Świetnie smakują z kubkiem mleka albo herbaty (Szwedzi pewnie woleliby kawę). Do tego kocyk i książka i można w błogości dotrwać do wiosny.
Najlepsze są gorące – jeśli nie zjemy wszystkich na raz, zamrażam je pojedynczo w woreczkach, a potem rozmrażam i podgrzewam w piekarniku albo na tosterze (można też w mikrofali).